Wiele dzieci czuje się w życiu samotnie. Szukają winy wyłącznie w sobie, widząc świat w szarych barwach. Czasem los sprawia, że trafiają na niezwykłych ludzi. Takich, którzy potrafią pomalować rzeczywistość w radosne kolory. Równie czarujące, co właśnie oni. Wystarczy mieć szeroko otwarte oczy… Isabella ma dopiero dziewięć lat, choć jej pesymizm można uznać za dodający wieku. Wydaje się być niewidzialna, okrutnie zwyczajna.
(...)
Rówieśnicy ją ignorują, nikt nie chce wysłuchać, nikt nie proponuje wspólnej zabawy. Dziewczynka mieszka w starej kamienicy. Jedna z sąsiadek to kobieta o stylowym nazwisku Oiseau. Elegancka i tajemnicza — trudno przybliżyć rok jej urodzenia, bywa dojrzała oraz młoda. Chwilami pojawia się na swoim balkonie. Zawsze w otoczeniu kotów i ptaków. Pewien dzień zmienia wszystko! Isabella omyłkowo naciska zły guzik windy i trafia wprost do mieszkania panny Oiseau. Tym sposobem poznaje tę szalenie interesującą postać, a życie nabiera blasku. Wcześniej Isabella nawet o tym nie marzyła… Jestem ogromną wielbicielką książek kierowanych do troszkę młodszego grona odbiorców. Lubię je porównywać, wyszukiwać stare i współczesne tytuły. Z myślą o bliskich, z myślą o sobie. Musicie mi uwierzyć — posiadanie publikacji okraszonych uroczymi ilustracjami i podnoszącymi na duchu fabułami napełnia odrobiną szczęścia. Pewnego razu zauważyłam zapowiedź powieści o niejakiej Oiseau, to natychmiastowo postanowiłam dać jej szansę. I pozycji, i bohaterce, naturalnie. Bez zbędnego przejaskrawiania! Przysięgam, że w trakcie rozpakowywania swojego egzemplarza chwilowo oniemiałam. Nie spodziewałam się aż tak cudownego wydania. Dodatkowo otrzymałam drobny podarunek, którym jest, uwaga, guziczek. Delikatnie się mieniący, cętkowany. Z dedykacją. „Na trudne chwile” i odnośnikiem do konkretnej strony. Miałam wówczas słaby dzień, a nastrój od razu poszybował w górę. Zauroczona tym miłym gestem zabrałam się za przeglądanie kartek i lekturę. Tak oto zyskałam coś specjalnego, do czego będę sięgała wtedy, gdy nadejdą przykre momenty.
Szata graficzna po prostu podbiła moje serce! Książka zalicza się do tych wielkoformatowych, szytych, aż prosi (choć nie umie mówić), aby ją obwinąć wstążką i włożyć do urodzinowego pudełka. Na uwagę zasługują ilustracje wykonane przez Lovisę Burfitt, szwedzką artystkę mieszkającą aktualnie we Francji. Cieszą oko, stworzone z dbałością o najmniejsze detale. Pokuszę się o stwierdzenie, że to miniaturowe dzieła sztuki. Burfitt ma indywidualną kreskę, wręcz stworzoną do takich przedsięwzięć. Ukłon za przedstawienie kotów, uwielbiam je. Te rysunki są ważnym punktem całości, ale co z resztą? Czy mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią? Okazuje się, iż nie!
Muszę nadmienić, że postać Juliette Oiseau została najpierw przedstawiona graficznie, dopiero później wyszedł pomysł z napisaniem powieści. Zadania podjęła się Andrea de la Barre de Nanteuil, specjalistka od mody. Właśnie ona nadała bohaterce odpowiedni rys. To osoba ekscentryczna, lubująca się w głośnym słuchaniu piosenek Édith Piaf, nosząca zwiewne suknie, długie szale, wysokie obcasy. Dystyngowana, choć potrafi zakląć i postawić na swoim. Równocześnie energiczna oraz pełna gracji. Relacja panny Oiseau i Isabelli uczy czerpania radości z małych chwil. Pysznego ciasteczka, spaceru, uśmiechu.
Akcja może sprawiać wrażenie chaotycznej, ale na tym polega jej urok. Nie jest oczywista, przy kolejnym czytaniu odkrywamy następne warstwy. Bajkowa, oniryczna — przymiotniki ciągle się mnożą. Język autorki charakteryzują ozdobniki, jednak uniknięto patetycznych określeń. Teraz do mnie dotarło, że już jesienią ukaże się druga część, a w przyszłości prawdopodobnie trzecia. Ta myśl pozwala cierpliwie czekać i nie mogę się doczekać momentu, gdy nowe egzemplarze będą ozdobą mej półki. Juliette Oiseau ma coś z Mary Poppins, za którą również przepadam. Życzę sobie i Wam, aby ktoś wpadł na ideę i zrealizował ekranizację. Czuję, iż obejrzenie takiego filmu byłoby ciekawym doświadczeniem, tymczasem nieustannie delektuję się książką.
„Historia Mademoiselle Oiseau” należy do publikacji wyjątkowych na rynku dziecięcym. Wzbudzających całą gamę emocji. Wyczarowanych z uwagą i miłością, emanujących lekkością i dowcipem. Rekomenduję jako wspaniały prezent dla bliskiej nam osoby. Nie tylko dla takiej poniżej wieku nastoletniego. Opowieść o tak ciekawej postaci poprawi humor prawie każdemu. Warto spróbować i dać się zachwycić.
Pierwsza była ilustracja. Postać Mademoiselle Oiseau pojawiła się najpierw jako motyw na serwisie stołowym, który zaprojektowała szwedzka ilustratorka Lovisa Burfi tt. Mademoiselle wzbudzała dużą ciekawość, więc Lovisa Burfi tt zaczęła wymyślać jej historię i tak narodził się pomysł na książkę. O współpracę i napisanie opowieści ilustratorka poprosiła Andreę de la Barre de Nanteuil. Tak powstała niezwykła książka Historia Mademoiselle Oiseau.
(...)
W Historii Mademoiselle Oiseau przeszłość miesza się z teraźniejszością. Magiczny świat i życie bohaterki intryguje Isabelle, choć czasem przeraża. Niejednokrotnie odnosi wrażenie, że wszystko, co związane jest z Mademoiselle Oiseau, jest takie nierzeczywiste. Dziewczynka nie chce jednak zastanawiać się, co jest prawdą, a co snem. Dzięki tej damie życie Isabelli stało się ciekawe, bogatsze o wiele ekscytujących przygód i wspomnień, a co najważniejsze – dziewczynka odkryła siłę woli. Mademoiselle jest tajemniczą osobą, nikt jej właściwie nie zna, nigdy nie wychodzi z domu. Żyje po swojemu, naginając rzeczywistość do własnych potrzeb i pragnień. Z życia tworzy fi lm, marzenie senne. Jest jak wróżka.
Celem autorek jest promocja wspólnego czytania na głos, książkę dedykują czytelnikom od ośmiu do stu dziesięciu lat. Rzeczywiście jest to bajka zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Wiele tu skojarzeń z literaturą dziecięcą: apartament Mademoiselle Oiseau, który w niezwykły sposób rozrasta się i mieści w sobie coraz to więcej pokoi i pomieszczeń, harmonijkowe schodki, które prowadzą na stryszek, szuflady pełne stylowych i niezwykłych przedmiotów przywodzą na myśl scenerię Alicji w Krainie Czarów Lewisa Carolla; guzik z panterką to skojarzenie z magicznym koralikiem z Karolci, a ekscentryczna Mademoiselle przypomina bohaterki Babci na Jabłoni Miry Lobe czy Marry Poppins P.L. Travers. Magiczny Paryż, który jest tłem dla Historii Mademoiselle Oiseau, oraz postać Isabelli to z kolei skojarzenie z filmem Jeana-Pierrea Jeuneta Amelia. Dorosły czytelnik odnajdzie tu wiele inspiracji zaczerpniętych z mody, literatury czy muzyki minionych lat, zwłaszcza szalonych lat trzydziestych XX wieku. Wielce wymowne jest pojawienie się w Historii Mademoiselle Oiseau książki Portret Doriana Graya Oscara Wilde’a.
Ilustracje są ekscentryczne, jak sama bohaterka. Kreska Lovisy Burfitt jest ostra i wyrazista. Obrazki narysowane są tuszem lub namalowane farbą. Ilustratorka pracuje w branży modowej, co odzwierciadla się w jej ilustracjach, które wyglądają jak szkicownik projektanta mody. Tekst i ilustracje przeplatają się swobodnie, autorki książki dają sobie wiele swobody, ich motywem przewodnim jest wolność i magia bez granic. Historia Mademiselle Oiseau jest jak szkatułka pełna niezwykłych rzeczy, do której wciąż i wciąż chce się wracać.
Maria Twardowska-Hadyniak Biblioteka Kraków
Szata graficzna po prostu podbiła moje serce! Książka zalicza się do tych wielkoformatowych, szytych, aż prosi (choć nie umie mówić), aby ją obwinąć wstążką i włożyć do urodzinowego pudełka. Na uwagę zasługują ilustracje wykonane przez Lovisę Burfitt, szwedzką artystkę mieszkającą aktualnie we Francji. Cieszą oko, stworzone z dbałością o najmniejsze detale. Pokuszę się o stwierdzenie, że to miniaturowe dzieła sztuki. Burfitt ma indywidualną kreskę, wręcz stworzoną do takich przedsięwzięć. Ukłon za przedstawienie kotów, uwielbiam je. Te rysunki są ważnym punktem całości, ale co z resztą? Czy mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią? Okazuje się, iż nie!
Muszę nadmienić, że postać Juliette Oiseau została najpierw przedstawiona graficznie, dopiero później wyszedł pomysł z napisaniem powieści. Zadania podjęła się Andrea de la Barre de Nanteuil, specjalistka od mody. Właśnie ona nadała bohaterce odpowiedni rys. To osoba ekscentryczna, lubująca się w głośnym słuchaniu piosenek Édith Piaf, nosząca zwiewne suknie, długie szale, wysokie obcasy. Dystyngowana, choć potrafi zakląć i postawić na swoim. Równocześnie energiczna oraz pełna gracji. Relacja panny Oiseau i Isabelli uczy czerpania radości z małych chwil. Pysznego ciasteczka, spaceru, uśmiechu.
Akcja może sprawiać wrażenie chaotycznej, ale na tym polega jej urok. Nie jest oczywista, przy kolejnym czytaniu odkrywamy następne warstwy. Bajkowa, oniryczna — przymiotniki ciągle się mnożą. Język autorki charakteryzują ozdobniki, jednak uniknięto patetycznych określeń. Teraz do mnie dotarło, że już jesienią ukaże się druga część, a w przyszłości prawdopodobnie trzecia. Ta myśl pozwala cierpliwie czekać i nie mogę się doczekać momentu, gdy nowe egzemplarze będą ozdobą mej półki. Juliette Oiseau ma coś z Mary Poppins, za którą również przepadam. Życzę sobie i Wam, aby ktoś wpadł na ideę i zrealizował ekranizację. Czuję, iż obejrzenie takiego filmu byłoby ciekawym doświadczeniem, tymczasem nieustannie delektuję się książką.
„Historia Mademoiselle Oiseau” należy do publikacji wyjątkowych na rynku dziecięcym. Wzbudzających całą gamę emocji. Wyczarowanych z uwagą i miłością, emanujących lekkością i dowcipem. Rekomenduję jako wspaniały prezent dla bliskiej nam osoby. Nie tylko dla takiej poniżej wieku nastoletniego. Opowieść o tak ciekawej postaci poprawi humor prawie każdemu. Warto spróbować i dać się zachwycić.
W Historii Mademoiselle Oiseau przeszłość miesza się z teraźniejszością. Magiczny świat i życie bohaterki intryguje Isabelle, choć czasem przeraża. Niejednokrotnie odnosi wrażenie, że wszystko, co związane jest z Mademoiselle Oiseau, jest takie nierzeczywiste. Dziewczynka nie chce jednak zastanawiać się, co jest prawdą, a co snem. Dzięki tej damie życie Isabelli stało się ciekawe, bogatsze o wiele ekscytujących przygód i wspomnień, a co najważniejsze – dziewczynka odkryła siłę woli. Mademoiselle jest tajemniczą osobą, nikt jej właściwie nie zna, nigdy nie wychodzi z domu. Żyje po swojemu, naginając rzeczywistość do własnych potrzeb i pragnień. Z życia tworzy fi lm, marzenie senne. Jest jak wróżka.
Celem autorek jest promocja wspólnego czytania na głos, książkę dedykują czytelnikom od ośmiu do stu dziesięciu lat. Rzeczywiście jest to bajka zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Wiele tu skojarzeń z literaturą dziecięcą: apartament Mademoiselle Oiseau, który w niezwykły sposób rozrasta się i mieści w sobie coraz to więcej pokoi i pomieszczeń, harmonijkowe schodki, które prowadzą na stryszek, szuflady pełne stylowych i niezwykłych przedmiotów przywodzą na myśl scenerię Alicji w Krainie Czarów Lewisa Carolla; guzik z panterką to skojarzenie z magicznym koralikiem z Karolci, a ekscentryczna Mademoiselle przypomina bohaterki Babci na Jabłoni Miry Lobe czy Marry Poppins P.L. Travers. Magiczny Paryż, który jest tłem dla Historii Mademoiselle Oiseau, oraz postać Isabelli to z kolei skojarzenie z filmem Jeana-Pierrea Jeuneta Amelia. Dorosły czytelnik odnajdzie tu wiele inspiracji zaczerpniętych z mody, literatury czy muzyki minionych lat, zwłaszcza szalonych lat trzydziestych XX wieku. Wielce wymowne jest pojawienie się w Historii Mademoiselle Oiseau książki Portret Doriana Graya Oscara Wilde’a.
Ilustracje są ekscentryczne, jak sama bohaterka. Kreska Lovisy Burfitt jest ostra i wyrazista. Obrazki narysowane są tuszem lub namalowane farbą. Ilustratorka pracuje w branży modowej, co odzwierciadla się w jej ilustracjach, które wyglądają jak szkicownik projektanta mody. Tekst i ilustracje przeplatają się swobodnie, autorki książki dają sobie wiele swobody, ich motywem przewodnim jest wolność i magia bez granic. Historia Mademiselle Oiseau jest jak szkatułka pełna niezwykłych rzeczy, do której wciąż i wciąż chce się wracać.
Maria Twardowska-Hadyniak Biblioteka Kraków